Walentynki 2025: miłość zrodzona z codzienności
Walentynki. Dla niektórych to dni pełne kwiatów, świec, czekoladek i szału na Instagramie. Dla innych to tylko kolejna okazja, by na chwilę poczuć się, jakby wszystko w związku było idealne, mimo że po drodze romantyzm zgubił się gdzieś między pieluchami i rachunkami.
Życie z partnerem przez kilka lat, a już tym bardziej z dziećmi, to jak codzienne święto miłości, tylko w tej wersji jest dużo mniej róż a znacznie więcej worków ze śmieciami, banalnych rutyn, pudełkowego jedzenia a zamiast czekoladek są chrupki kukurydziane. Oczywiście, miłość w długim związku jest piękna, ale nie ma już w niej miejsca na te wszystkie zaawansowane techniki flirtu, które stosowało się na pierwszych randkach. W zamian poznaje się zupełnie nowy język miłości, taki w którym kocham cię oznacza opróżnienie zmywarki za partnera czy suszenie mu ulubionych skarpetek na grzejniku nie w suszarce żeby mu się nie skurczyły.
Czym więc różnią się Walentynki po kilku latach i dwójce dzieci od tych na początku związku? Przede wszystkim tym, że „romantyczna kolacja przy świecach” to teraz kilka minut wspólnego oglądania głupich programów jak love is blind aż w końcu zasniecie razem na sofie. W długoletnim związku z dodatkiem dzieci powiedzenie, że „walentynki są codziennie” nabiera realnego znaczenia bo nikt jak twój partner nie zrozumie zmęczenia codziennym maratonem i potrzeby ciszy przy świecach kiedy dzieci pójdą już spać.
Miłość, która przetrwała wspólne wieczorne sprzątanie zabawek, ból po nadrepnieciu klocków Lego, okruszków po popcornie w łóżku i dziecięcych dramatów zyskała swój własny, pełen śmiechu i spokoju charakter. Teraz miłość to uśmiech wymieniany przez 5 sekund, kiedy oboje wpadacie na siebie w kuchni w trakcie mycia zębów i gonienia za dziećmi jednocześnie. Albo ten moment, gdy oboje w tym samym czasie mówicie „zróbmy sobie przerwę” i każdy z was leci na drugi koniec domu, by tylko znaleźć chwilę ciszy, albo gdy on proponuje, że zrobi ci kawę z pianką czy zwlecze się z kanapy pomimo zmęczenia, żeby zrobić ci ulubioną sałatkę.
To jest miłość, która nie wymaga kwiatów co roku (choć fajnie by było), ani pustych obietnic „zawsze będziemy razem”. To miłość, która zrodziła się z rzeczywistości, z brudnych naczyń, zmęczenia po całym dniu i nieprzespanych nocy. Ale to także miłość, która daje nadzieję na więcej – na wspólne chwile, które nie muszą być spektakularne, żeby były naprawdę wartościowe.
Więc tak, Walentynki w wieloletnim związku z dziećmi to w dużej mierze refleksja o miłości, która wyrosła z codziennych, choć czasem zupełnie nieidealnych momentów. A jeśli ktoś zapyta, czego można sobie życzyć na te Walentynki, odpowiedź jest prosta: „Więcej czasu, mniejszej ilości napięć i co najmniej jednej czekoladki na osobę” zapewne zjedzonej po kryjomu w drzwiach lodówki żeby małe wścibskie oczka nie widziały.